czwartek, 22 grudnia 2016

PIEROGI Z BURACZKAMI / DUMPLINGS WITH BEETS

Trochę mnie nie było z różnych względów, ale jednak ciągnie wilka do lasu, więc znów jestem. No i pora taka akurat na gotowanie, bo przecież idą ŚWIĘTA! 
Wigilijny stół pełen jest tradycyjnych potraw, na które często czekamy cały rok, bo pojawiają się na stole tylko 24 grudnia. U mnie jest tak z PIEROGAMI Z GRZYBAMI  i MAKOWCEM

Tak, ale oprócz wyczekiwanych, dobrze znanych potraw warto czasem zaszaleć i poeksperymentować. Mam dla was dzisiaj taką właśnie propozycję - wariacje na temat ... pierogów! Będzie świątecznie, bo są pierogi i buraczki, a jednocześnie trochę inaczej niż zwykle, bo buraczki tym razem będą w pierogach! Spróbujcie koniecznie bo efekt jest zaskakujący i przyjemny zarówno dla oka jak i kubków smakowych.


A oto czego będzie nam potrzeba:


FARSZ:

  • 2 ugotowane buraki
  • 150g ricotty
  • 2 jajka
  • pół szklanki startego parmezanu (może być więcej - wtedy nie dajemy lub dajem mniej soli)
  • sól i pieprz
CIASTO  - bardzo proste, tutaj mamy przepis:  PRZEPIS NA CIASTO
Żeby uzyskać różowy kolor - dodajemy sok z buraków, który zostanie nam z ich ucierania. Pamiętajcie tylko, żeby wtedy nie przesadzić z ilością wody.



Ugotowane buraczki ścieramy na grubej tarce, odsączamy (pozostawiając sok do podkolorowania ciasta) i podsmażamy na suchej patelni.


Do przestudzonych nieco buraczków dodajemy ricottę i rozbełtane jajka i wszystko dokładnie mieszamy. Następnie dodajemy parmezan i doprawiamy solą i sporą ilością świeżo mielonego pieprzu.

Teraz trzeba tylko rozwałkować cienko ciasto, wykrawać kółka (np. szklanką) i nakładać na nie po sporej łyżce farszu


potem zamykamy pierożki


i jak już się uzbiera pokaźna ilość


wrzucamy na wrzątek, jeśli chcemy jeść od razu, albo mrozimy na później.

Są naprawdę pyszne! Ładnie wyglądają i smakują np. z roszponką, a także z odrobiną kwaśnej gęstej śmietanki.


niedziela, 7 sierpnia 2016

KIBINY

KIBINY czyli pierożki z ciasta drożdżowego (czasem kruchego) nadziewane mięsem to potrawa karaimska, która najbardziej przypadła mi do gustu na Litwie i okazała się całkiem prosta do samodzielnego wykonania. Troszkę sobie oczywiście pokombinowałam, więc jest to moja wariacja na temat oryginalnego przepisu.  



SKŁADNIKI 

CIASTO:
  • 1/2 szkl. mleka
  • 1 łyżka oleju
  • 25g drożdży
  • 1,5 szkl.mąki
  • 1 jajko
  • 1 żółtko
  • 20g margaryny
FARSZ:
  • ok. 1/2 kg mięsa (klasycznie powinna to być baranina - w moim mieście trochę trudna do zdobycia więc zastąpiłam ją wołowiną i wieprzowiną)
  • cebula
  • sól i pieprz


Zagniatamy ciasto drożdżowe. Najpierw zaczyn - ciepłe (nie gorące!) mleko mieszamy z drożdżami i pozostawiamy w ciepłym miejscu aż zaczną pracować i zwiększać swoją objętość. Ja dodaję czasem malutką łyżeczkę cukru żeby im troszkę pomóc. 
Następnie mieszamy pozostałe składniki i wyrabiamy ciasto bardzo dokładnie i ponownie pozostawiamy przykryte do wyrośnięcia.
Jak wyrośnie - ponownie zagniatamy bardzo dokładnie - nie powinno się kleić, powinno być sprężyste i gładkie. Jeśli trzeba - podsypujemy lekko mąką - lekko!

FARSZ

Mięso kroimy w kostkę 0,5-1 cm., mieszamy z drobno posiekaną cebulą i doprawiamy solą i pieprzem. W oryginalnym przepisie dodaje się jeszcze jakiś tłuszczyk , żeby mięso pozostało soczyste - ja tak nie za bardzo miałam ochotę na słoninkę po kilku ciężkich litewskich daniach więc dodałam tylko trochę wody, która też sprawi, że mięso nie wyschnie. Pewnie lepszy byłby bulion, ale ja nie byłam tak dobrze przygotowana :). Wkładamy na trochę do lodówki. Mięso musi wchłonąć wodę - jeśli woda stoi w naczyniu, to znaczy, że dodaliśmy jej za dużo. Mięso ma być jedynie wilgotne. 


Ciasto dzielimy na części wielkości garści. (tak naprawdę to zależy od tego jakie duże chcemy uzyskać pierogi. 


Ja zrobiłam mniej więcej dwa razy większe od zwykłych polskich pierożków. Następnie każdą część rozwałkowujemy, albo ugniatamy ręcznie jak pizzę na krążki. Na środek kładziemy kulkę z farszu i zaklejamy. 



Kibiny są zawijane w specyficzny sposób, który powoduje utworzenie ładnego brzegu. 



Podobnie jak nasze pierogi szczypie się żeby skleić ciasto, tutaj robimy podobnie, tylko po każdym uszczypnięciu zwijamy powstały brzeg i dopiero szczypiemy ponownie. 
No cóż, nie jestem pewna czy jest to dość jasny opis, ale na szczęście ładny brzeg nie jest niezbędny żeby kibiny były smaczne :) Dla tych jednak, którzy cenią sobie walory estetyczne pomocne może okazać się zdjęcie - popróbujcie, mi też od razu nie wychodziło :)

Gotowe pierożki nakłuwamy jakimś szpikulcem w kilku miejscach, żeby odparowywała woda z mięsa. (ja nakłuwałam gdzieś przy brzegu, żeby nie było za bardzo widać) Następnie układamy je na papierze do pieczenia, smarujemy roztrzepanym jajkiem


 i wkładamy do pieca nagrzanego do 200 stopni na około 15-20 minut, w zależności od wielkości pierogów. (najlepiej sprawdzać czy są już złociste i przypieczone). 


A potem, to już można się delektować...



czwartek, 21 lipca 2016

LITWA /LITHUANIA

Trochę przytłoczyła mnie ilość roboty i dlatego tyle czasu zajęło mi poskładanie wspomnień z Litwy w jedną całość. Jedno wiem - Litwę wspominać będę bardzo ciepło - piękne zaskakujące miejsca, mili ludzie. Wiem też jednak , że kuchnia litewska nie będzie należała do moich ulubionych - trochę za ciężko, trochę za tłusto, no po prostu nie moja bajka. Chociaż, niektóre z potraw w wersji tuningowanej już zostały wypróbowane i sprawdziły się całkiem nieźle!   

Pierwszym przystankiem było Kowno, miasto nieduże, pełne kontrastów. Niesamowicie wyglądają małe drewniane domki w centrum miasta, ponoć Białystok  też jest pełen takich niespodzianek. Z zamku zostało niewiele, ale jest pięknie położony u zbiegu dwóch rzek Niemna i Wilii.


W Kownie najbardziej zapadła mi w pamięć cudowna atmosfera starówki, prawdopodobnie dzięki temu, że trafiliśmy na festiwal jazzowy 'Kaunas Jazz' i dosłownie na każdym kroku słychać było jazz - od standardów po nowoczesne brzmienia, od kameralnych występów ulicznych, po duże sceny. Od razu zatęskniłam za naszym elbląskim Jazzblągiem - fantastycznym festiwalem, który mam nadzieję, nie zniknie z grafika moich wakacji!

Oprócz piwnych przekąsek (wśród których typowo litewską był smażony chleb - muszę przyznać, ze świetny do piwa!), musiałam oczywiście spróbować typowej kuchni litewskiej w bardzo ładnej, stylizowanej na ludowo restauracji (Berneliu uzeiga). Jedzenie było dobre, ale jak już wspominałam, ilość tłuszczu starczyłaby mi na co najmniej pół roku, dlatego po kolacji miałam wrażenie, że zrobiłam zapasy na jakiś tydzień i niczego już nie spróbuję!

 Gęsta zupa grzybowa w ciemnym chlebie, cepeliny, bliny ziemniaczane...
Niesamowite wrażenie robi kościół Zmartwychwstania Pańskiego, położony chyba w najwyższym punkcie Kowna. Jest to współczesny budynek z ogromnym tarasem z widokiem na całą okolicę. Bardzo podobała mi się jego surowość zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz. Z tej ogromnej, monumentalnej budowli wieje chłodem i jakimś takim dziwnym spokojem.  


Po drodze z Kowna do Wilna nie można ominąć skansenu w Rumszyszkach. Jest ogromny, ma się w nim wrażenie, że przeniosło się nagle w czasie, można spotkać nowych przesłodkich przyjaciół, a w lecie ponoć tętni on życiem jak w dawnych czasach dzięki przekupkom, szwaczkom, kowalom, itp., którzy robią wrażenie przeniesionych w czasie. (Niestety my byliśmy wiosną, wiec było bardziej pusto i tajemniczo :)

Wilno to już sporej wielkości miasto pełne kościołów i innych zabytków, a także turystów. Muszę przyznać, że jest piękne a odległości w jego starej części pozwalają zwiedzać pieszo, albo na miejskim rowerze, których pełno przy każdej ciekawej lokalizacji. Jak to zwykle bywa, przy atrakcjach turystycznych - dzikie tłumy. Trochę przeszkadzało mi to w miejscach takich jak na przykład Ostra Brama, bo odziera je to z mistycyzmu, ale cóż, tak to już jest w miejscach, które wszyscy chcą zobaczyć. Na szczęście Wilno ma też miejsca, w których można odpocząć, w których jest pięknie, cicho i spokojnie.


podobno jeśli obrócimy się stojąc na płytce z napisem i pomyślimy życzenie - spełni się. Prawie dostałam zawrotów głowy :)


No i oczywiście można tu dobrze zjeść, pod warunkiem, ze lubimy tłusto i obficie :) Forto Dvaras to popularna restauracja serwująca mnóstwo typowych litewskich specjałów.



Kastinys - to pyszne żmudzkie danie, albo raczej przystawka ze śmietany i masła z kminkiem - podana z ciemnym pieczywem była pyszna!


Cepeliny - tym razem z wody z sosem grzybowym


Pierogi z mięsem - swojsko brzmi, ale podobnie jak cepeliny, faszerowane są one surowym mięsem.


Tinginys (leniuch) - bardzo popularny deser z ciastek, mleka skondensowanego, kakao i masła to jak wspomnienie dzieciństwa, z tą jednak różnicą, że ja pamiętam blok czekoladowy z mleka w proszku. Mi bardzo smakował - to pewnie kwestia gustu, ale ja jestem strasznie sentymentalna :)


Ostatnim przystankiem litewskiej podróży były Troki, które podobały mi się chyba najbardziej, no nie licząc skansenu w Rumszyszkach. Miasto słynie z zamku na jeziorze, który jest wprawdzie w dużej części rekonstrukcją, ale bajkowe wrażenie robi i już!

Poza tym miasteczko jest niezbyt duże, a turyści ciągną głównie na zamek.  Wystarczy pójść w inną stronę aby znaleźć się wśród kolorowych drewnianych domków na ulicy Karaimskiej lub nad wodą. Można też oczywiście dobrze zjeść - najsmaczniejsze były kibiny czyli pieczone pierogi z mięsem, dlatego po przyjeździe wypróbowałam je natychmiast w domu.


No cóż, moja wycieczka na Litwę była króciutka, ale zapamiętam ją na pewno na długo. Z kuchni wybrałam już potrawy, które po niewielkim 'tuningu' będę mogła serwować w mojej kuchni.

Jak zwykle z takiego wyjazdu naprzywoziłam pamiątek kulinarnych:

chleb litewski z kminkiem,


wspomniany wcześniej tinginys, który można dostać na wagę w każdej cukierni,


pamiątkowe czekoladki,


popularny litewski specjał - batoniki ze słodkich twarożków oblanych czekoladą


Dziugas - legendarny litewski ser twardy, który można porównać do włoskiego parmezanu. Dojrzały 36-miesięczny jest po prostu genialny!


słynne litewskie ziołowe wódki - 999 i Starka


gira, czyli litewski kwas chlebowy


oraz litewskie piwo


Będzie co i przy czym wspominać :)


czwartek, 12 maja 2016

KOTLETY Z SELERA / CELERY ROOT CUTLETS

Ostatnio znęcałam się w samochodzie nad starymi przebojami Lady Punk i po kilkukrotnym przesłuchaniu tego oto  przeboju -  Kryzysowa Narzeczona - przypomniały mi się stare czasy kryzysu, które wspominam dobrze, bo były to czasy mojego dzieciństwa, i chociaż nie było czekolady w każdym sklepie, ani pewności, że pomarańcze zdążą dopłynąć z Kuby na święta, moja Mama była mistrzynią wyczarowywania czegoś z niczego.
Jednym z takich dań, do których wracam nawet teraz, kiedy w sklepach nie brakuje już właściwie niczego, są 'schabowe' z selera. :) Nigdy nie przepadałam za tym warzywem, ale tym kotletom po prostu nie można się oprzeć!
_____________________________________________________
I've been torturing the greatest hits of an old Polish band Lady Punk in the car lately and having listened  to the song about a 'Crisis fiancée'  several times I started remembering the old times of crisis with sentiment, because those were the times of my childhood and, even though there was no chocolate in every store, nor the certainty that oranges would get here in time for Christmas from Cuba, my Mum was the champion of making something out of nothing!
One of the dishes I come back to even today, when the stores are full of anything you might possibly wish for, are 'pork chops' made of celery root :) I had never been a great fan of this vegetable, but those cutlets are simply irresistible! 
 


Składniki:
  • seler
  • jajko
  • bułka tarta
  • cytryna
  • sól i pieprz
  • olej do smażenia
Seler gotujemy w lekko osolonej wodzie, żeby lekko zmiękł (można przekroić go na pół żeby szybciej się gotował), tak żeby kotlety nie były zbyt miękkie, ale też nie za twarde.
Następnie obieramy go i kroimy w około półcentymetrowe plasterki i skrapiamy je lekko sokiem z cytryny, z każdej strony. 
 
_____________________________________________________________
Ingredients:
  • celery root
  • egg
  • bread crumbs
  • lemon
  • salt and pepper
  • oil for frying
Cook celery root in water with a tablespoon of salt so that it's neither too soft nor too hard (you can cut it in half, then it cooks quicker).
Then peel the celery root, cut it into half-centimetre-thick slices and sprinkle both sides with lemon juice.
 


Teraz należy potraktować plasterki jak standardowe  schaboszczaki. Najpierw solimy i obsypujemy świeżo mielonym kolorowym pieprzem ...
 
__________________________________________________________________
Now, you need to treat the slices like standard pork chops. First, season them with salt and freshly ground coloureful pepper ...


... i panierujemy, najlepiej podwójnie, czyli obtaczamy w jajku, w bułce tartej i raz jeszcze w jajku i bułce. 
 
_______________________________________________________________
... and coat in beaten egg and then bread crumbs, and then again in egg and bread crumbs. 


Następnie smażymy na sporej ilości dobrze rozgrzanego oleju ...

_______________________________________________________
After that, fry them on good amount of hot oil ...



... na piękny złoty kolor, a następnie odsączamy z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku.
 
_____________________________________________________________
... until they get beautifully golden brown. Get rid of the excess oil by putting them on a paper towel. 


Świetnie smakują z kaszą orkiszową, rzeżuchą (od której uzależniłam się w święta:) i oczywiście omletem z resztek jajka. A! no i oczywiście z małosolnym ogóreczkiem już za chwilę!
 
________________________________________________________________
They go wonderfully together with spelt groats, cress (which I've been addicted to since Easter :) and of course leftover egg omelette. And of course freshly pickled cucumbers (Polish style)!
 
 


Tanio, całkiem zdrowo i niezbyt skomplikowanie - tylko próbować!

_____________________________________________________
Cheap, quite healthy and not too complicated - gotta try!
 
 

wtorek, 10 maja 2016

WIOSENNA SAŁATKA / SPRING SALAD

Zanim uda mi się poukładać kulinarne wspomnienia z ostatniej podróży i zaproponować Wam moje wersje litewskich specjałów, coś szybkiego i przepięknie pachnącego wiosną. Sałatka, którą jadłam u mojej koleżanki Oli na fantastycznym śniadaniu na trawie, już zawsze kojarzyć mi się będzie z wiosną, pierwszymi naprawdę ciepłymi dniami i spotkaniami z przyjaciółmi. 
 _____________________________________________________________
Before I manage to get together all my culinary memories of the last trip and prepare my versions of Lithuanian specialties for you, let me show you something quick with a gorgeous smell of spring. The salad I ate at my friend Ola's fantastic breakfast on the grass will always remind me of spring, first really warm days and meetings with friends. 
 

A potrzeba niewiele:
  • mała młoda kapusta biała
  • pęczek rzodkiewek
  • pęczek koperku
  • twarożek wiejski
  • łyżka majonezu
  • sól i pieprz do smaku
Kapustę dzielimy na 4 części, szatkujemy w paseczki i ubijamy tłuczkiem w misce aż puści lekko sok i będzie wilgotna.
__________________________________
And there's not much you need:
  • small young white cabbage
  • bunch of radishes
  • bunch of dill
  • 1 package of cottage cheese with cream (about 200g)
  • 1 tbsp mayonnaise
  • salt and pepper to taste
Cut the cabbage into 4 parts and then cut it into small stripes and beat it with a wooden utensil until it gets slightly wet because of its juice. 



Dodajemy pokrojoną w drobną kostkę rzodkiewkę, ...
___________________________________________

Add finely diced radishes ...


... drobno posiekany koperek ...
_________________________

... finely chopped dill ...
 


... a następnie serek wiejski ze śmietanką i łyżkę majonezu.
_______________________________________________

... and cottage cheese and mayo.  


Dokładnie mieszamy i doprawiamy sola i pieprzem do smaku.

Teraz przydałaby się świeża bułeczka, albo chlebek z chrupiącą skórką oraz kocyk na trawniczku i słońce!
__________________________________________________
Mix thoroughly and season with salt and pepper to taste. 

Now you only need a freshly baked roll or bread with crunchy crust, a blanket on the grass and some sun!