Wiem, że jestem nudna z tą czekoladą, ale nic na to nie poradzę, że jak tort to tylko czekoladowy!!!! Dlatego właśnie na urodzinki mojej Mamci (równie zagorzałej fanki czekolady) wyfasowałam tort czekoladowo-czekoladowy z musem malinowym! :)
Generalnie żadna filozofia - biszkopt wg oklepanego już przepisu (ale cóż zrobić kiedy zawsze wychodzi pięknie puszysty!?) z dodatkiem 3 łyżek gorzkiego kakao. → BISZKOPT
Po ostudzeniu dzielimy go na 3 części. Wiem, że u mnie są tylko dwie, ale jedna już wylądowała w formie zanim zrobiłam zdjęcie - ot, czasem sama za sobą nie nadążam :)
No i właśnie, wkładamy je do tortownicy, w której pieczony był biszkopt, nasączamy → SYROPEM zamiast brandy dając likier malinowy i przekładamy każdą warstwę biszkoptu warstwą musu. Ja najpierw dałam czekoladowy, taki jak w poprzednim torcie → MUS CZEKOLADOWY, a następnie malinowy z ubitej śmietany, cukru pudru i utartych na proszek suszonych malin. Wstawiamy tort do lodówki, na jakieś pół godzinki.
Następnie wykrawamy, wyjmujemy z formy i przygotowujemy → POLEWĘ CZEKOLADOWĄ i po jej ostygnięciu pokrywamy nią dokładnie tort.
Teraz pozostają tylko dekoracje - ja użyłam kwiatów jadalnych, reszty polewy, musu malinowego, suszonych i świeżych malin oraz wiórków kokosowych. Inspiracją były zamkowe talerze!
Najważniejsze, że Mamci się podobał i oczywiście smakował!
bo powtarzając za wieszczem: "czekolada nie pyta, czekolada rozumie!"