wtorek, 5 listopada 2013

CHLEBEK SZCZĘŚCIA.../ BREAD FOR LUCK...

Nie mogłam się powstrzymać:

http://www.youtube.com/watch?v=d-diB65scQU

jakoś gotowanie zawsze kojarzy mi się z jakąś muzyką... tym razem bardzo radosną, bo i chlebek pyszny i humor od razu lepszy!

Chlebek szczęścia, chleb z Watykanu, chlebek Amiszów i jeszcze wiele innych nazw już słyszałam, ale idea ta sama - krążący z rąk do rąk zaczyn, z którego wypieka się chlebek, lub raczej coś na kształt keksu - smaczne i proste. Zaczyn dostałam od uczennicy, kurczowo trzymałam się przepisu przez pierwsze pięć dni, szóstego trochę pozmieniałam i właśnie wciągam ostatnie okruszki... Teraz mam nadzieję, że ktoś podchwyci pomysł, bo chociaż zaczyn można zrobić samemu, to jakoś fajnie jest jak się go dostaje od kogoś. Nie wiem czy przynosi szczęście, ale z pewnością parę chwil błogiej radości, szczególnie z bawarką i masełkiem... hmmm....



Zacznijmy tak jak należy, czyli od zaczynu:

ZACZYN:
  •  1/3 szklanki mąki
  • 1/3 szklanki cukru
  • 1/3 szklanki letniego mleka
  • ewentualnie odrobinka drożdży, ale nie jest to konieczne
mieszamy dokładnie w miseczce (nie metalowej), przykrywamy ściereczką i pozostawiamy sam ze sobą na 3-4 dni - niech sobie dobrze przemyśli swoją misję...

Po tym czasie zaczyn jest gotowy do cudownego rozmnożenia...
Przepis, który ja otrzymałam brzmiał następująco:


PONIEDZIAŁEK- zaczyn wlać do większej miski, dodać 250 g cukru i przykryć ściereczką. Nie mieszać!
WTOREK- wlać 250 ml letniego mleka. Nie mieszać!
ŚRODA - dodać 250 g mąki. Nie mieszać!
CZWARTEK - zamieszać rano, w południe i wieczorem.
PIĄTEK - dodać 250 g cukru i nie mieszać.
SOBOTA - zamieszać drewnianą łyżką, ciasto rozdzielić na 4 części, z czego 3 rozdać na szczęście - najpóźniej w poniedziałek.
NIEDZIELA - do czwartej części dodać 0,5 szklanki oleju, 250 g mąki, 3 jajka, 1,5 łyżeczki soli, cukier wanilinowy, trochę cynamonu, utartą czekoladę (0,5 kostki). Piec w temperaturze 180 stopni przez 45 minut!

Oczywiście ja pooszukiwałam trochę z cukrem i zamiast 250g dałam 200g a i tak wydawał mi się bardzo słodki, może to dlatego, że dałam dużo więcej czekolady J, w końcu co to jest pół kostki??? Dodałam też na koniec trochę orzechów pekan, nie pomieszałam w czwartek w południe, bo byłam w pracy, a na koniec zapomniałam odczekać do niedzieli i jak już rozdzieliłam ciasto to od razu dorzuciłam resztę składników i upiekłam w sobotę… i tak wyszło!
Na zachętę dodam, że podobno przynosi szczęście – trzeba tylko pomyśleć życzenie przed zjedzeniem, a nie tak jak ja – po!

POWODZENIA! 



 __________________________________________________________________________


I couldn't help it:

http://www.youtube.com/watch?v=d-diB65scQU

somehow cooking alway brings on some melody into my head... this time quite a happy one. Why wouldn't be? The bread is delicious and the mood gets much better!

Lucky bread, Vatican bread, Amish bread and many other names I heard it be called, but the idea stays the same – leaven passed from one person to the other and a wonderful bread baked of it, or maybe rather something like sweet cake – tasty and super easy. I got leaven from one of my students and stuck to the recipe for the first five days, on the sixth I got introduced small changes and right now I’m wolfing down last crumbles… Now, I’m hoping that the idea with catch up, since, although you can make the leaven yourself, it’s much more pleasant and meaningful when you receive it from someone. I’m not sure if it really brings good luck, but it certainly gives the opportunity to enjoy a few moments of happiness when indulging a bite, especially with sweet milky tea and some butter… hmmm…

Let’s start from the beginning, the leaven:

LEAVEN:
  • 1/3 cup flour
  • 1/3 cup sugar
  • 1/3 lukewarm milk
  • optionally, some tiny bit of yeast, but it’s not necessary
mix it well in a bowl (not metal), cover with a cloth and leave it alone for 3-4 days – let it think over its mission …

After that time, leaven is ready to rumble… :)
The recipe I received from my student said as follows:

MONDAY-    put leaven into a bigger bowl, add 250g sugar and cover with a cloth. Don’t stir!
TUESDAY- pour in 250 ml lukewarm milk. Don’t stir!
WEDNESDAY – add 250g flour. Don’t stir!
THURSDAY – mix in the morning, afternoon and evening.
FRIDAY – add 250g sugar and don’t stir.
SATURDAY – stir with a wooden spoon, divide dough into 4 parts, 3 of them give away for luck – the on Monday the latest.
SUNDAY – to the fourth part add 0,5 cup oil, 250g flour, 3eggs, 1.5 tsp salt, vanilla flavoured sugar (or vanilla extract), some cinnamon, grated chocolate (half a square). Bake in 180oC/ 356oF for 45 minutes! (or until the stick put inside comes out dry)

Of course I had to cheat a bit with sugar- added 200g instead of 250g and it still seemed too sweet for me, maybe because I put way more chocolate , well, what is half a square??? I also added some pecans, didn’t stir on Thursday afternoon – was at work, and at the end I forgot to wait till Sunday and mixed everything and baked on Saturday… and it came out great anyway!
For encouragement, let me add that it supposedly brings good luck – you just need to make a wish before you start eating and not after- like I did!

GOOD LUCK!


6 komentarzy:

  1. on paczy z nadzieją, że na chwilkę odejdę... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra wstawiłam do pieca :) też trochę namieszałam z przepisem bo zaczęłam cały proces od wtorku, a dziś też jest wtorek i dopiero wstawiam do pieca...zobaczmy co tego wyjdzie:)

    Edi

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyszedł w smaku pyszny, aczkolwiek trochę z zakalcem, ale to chyba wina tego, że przetrzymałam zaczyn do granic możliwości i drożdże nie miały już takiej mocy....

    Edi

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki domowy zakalec też ma swój urok :)

    OdpowiedzUsuń